Curaro to moje najnowsze odkrycie wśród zapachów marki V Canto. Każdy kolejny zapach, który mam okazję testować to ciekawy spektakl, który rozgrywa się na naszej skórze. Drzewno-korzenne oblicze zapachu to przede wszystkim połączenie paczuli, indyjskiego i kambodżańskiego oudu oraz karmelu i wanilii. Otwarcie zapachu to iście drzewne i intensywne doznanie skąpane dodatkowo w słodyczy róży, cynamonu, wanilii i karmelu, który gra tutaj główną rolę. Zapach nie jest wbrew pozorom bardzo słodki. Wszystko jest tutaj perfekcyjnie wyważone.

Twórcą zapachu jest oczywiście Paolo Terenzi, który doskonale łączy nuty orientalne ze słodyczą i kwiatami. Z każdą mijającą chwilą zapach staje się ciepły i lekko kwiatowy. Odczuwalna jest łagodna chmurka z jaśminu i magnolii na lekko pudrowym irysie. Gdzieś w tle przewija się także benzoes i tonka, które nadają całości ciepła. Zapach nie traci na mocy i jego wspaniałą projekcją możemy się cieszyć przez długie godziny. Na mojej skórze rozwijał się on 12 godzin, z czego końcowa faza to pudrowo-drzewna aura o bliskoskórnej projekcji.

V Canto to jedna z tych marek, które w swoich kompozycjach używają wiele ciekawych składników i jest to z pewnością znakiem rozpoznawczym Paolo Terenzi, który jest mistrzem skomplikowanych i wyważonych perfum. Curaro to zapach dla fanów orientu, oudu i słodyczy – zdecydowanie na okres jesienno-zimowy.

(Wszystkich wyświetleń 92, z czego 1 w dniu dzisiejszym)